Uwaga!

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział II - Poszukiwany


    Zapadł już wieczór, kiedy dwójka czarodziejów aportowała się na brzegu jeziora. Obydwoje szli lekko, z wyuczoną, arystokratyczną gracją i uniesionymi dumnie głowami. Jeden z nich był niewiele wyższy, a jego czarny płaszcz płyną w powietrzu poruszany delikatnym, letnim wiatrem. Wyraz jego twarzy był obojętny, jakby wizyta w Białym Wilku była mu nie potrzebna, a jednocześnie nie możliwa do uniknięcia. Drugi  poruszał się dość podobnie. Jego twarz wykrzywiał grymas znudzenia. Było wyraźnie widać, że nie miał ochoty przebywać teraz w tym miejscu. A może chodziło o osobę, z którą się tu znalazł.
- Po co tu przyszliśmy? - spytał niższy stając w miejscu.
Jego prawie platynowe włosy błyszczały w świetle księżyca.  Miał bladą cerę i zimne szare oczy. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, z podwiniętymi ponad łokcie rękawami i rozpiętymi dwoma, górnymi guzikami.
- Uspokój się Draco. Mam do omówienia z Lysandrą pewne sprawy.
 - Więc po co ja tu jestem? Mam robić za przyzwoitkę?- obruszył się Malfoy.
Mężczyzna zwrócił się w jego stronę mierząc go zimnym spojrzeniem, jednak chłopak nie odwrócił wzroku.
- Nie twoja sprawa po co tu przyszedłem i co będę robił, jasne? – powiedział mężczyzna spoglądając w obojętne oczy towarzysza, po czym odwrócił się i dodał - Poza tym, myślałem, że będziesz zły jeśli nie zabiorę Cię ze sobą do Ryann.
- To źle myślałeś. - prychnął zdenerwowany Draco. - Ry jest tylko moją kuzynką, nikim więcej.
- To niczego nie zmienia. Rusz się, idziemy.
Chłopak chciał coś powiedzieć,  ale spojrzał tylko na posiadłość, na wzgórzu i ruszył przed siebie. Gdy dotarli do srebrnej bramy, Draco obejrzał się za siebie. Wydawało mu się, że dostrzegł jakiś cień między drzewami, na skraju lasu.
-Idziesz? – usłyszał za plecami głos.
- A mam jakieś inne wyjście? Ciągniesz mnie za sobą jak jakiegoś pieska. – odparł Malfoy z westchnieniem i ruszył za ciemną postacią.
    Gdy na niebie zaczęło pojawiać się coraz więcej gwiazd, Draco i ów drugi czarodziej, którego twarz skrywała się w cieniu opuszczonego nisko kaptura dotarli do schodków, prowadzących na taras Białego Wilka. W momencie, gdy postawili nogę na pierwszym stopniu, dwa kamienne posągi, stojące u ich szczytu ożyły, a ukryte w nich zwierzęta zerwały się na równe nogi,  szczerząc kły na przybyszów. Mężczyzna wyciągnął rękę zatrzymując Dracona i  ledwo  zauważalnie przesunął się w jego stronę, jakby chciał go zasłonić, gdy nastąpi atak. Wilki powoli zaczęły zmierzać w ich stronę warcząc złowrogo. Twarz Malfoya wykrzywił grymas przerażenia, ale nie był w stanie się ruszyć. Przecież  te bestie były niewiele niższe od niego. Ciężkie kroki rozbrzmiewały na drewnianych stopniach gdy potężne zwierzęta zmierzały w stronę nieznajomych. Ci jednak stali nieruchomo, nie zdolni do żadnego, choćby najmniejszego ruchu, w obawie, że bestie rzucą się na nich, gdy tylko się poruszą.
- Nie sądziłam, że zobaczę Cię aż tak przerażonego. – rozległ się rozbawiony głos gdzieś od strony salonu.
Zwierzęta jak na komendę zatrzymały się w pół kroku i wróciły na swoje miejsca. Mężczyzna wyprostował się i wszedł szybkim krokiem po schodach. Zatrzymał się przed stojącą w drzwiach salonu kobietą, skłonił się lekko, a następnie z gracją ujął jej wyciągniętą dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek.
- Witaj Lysandro, najpiękniejsza z przewspaniałego rodu Blacków. Władczyni wilków. – rzekł szarmanckim tonem.
Stojący za nim Draco, który właśnie obrzucił kamienne posągi pogardliwym spojrzeniem, teraz wzniósł oczy ku niebu.
- Witaj Lucjuszu. – odpowiedziała kobieta, a zwróciwszy się do młodego Malfoya dodała – Miło Cię znowu widzieć, Draconie.
Chłopak skłonił się delikatnie i z przesadną wręcz uprzejmością odrzekł :
- Przyjemność po mojej stronie.
- Wejdźcie, zapraszam.
 Lucjusz Malfoy zsunął kaptur z głowy, ukazując długie blond włosy, po czym pewnym krokiem przeszedł przez próg posiadłości. Draco zawahał się przez chwilę, po której zwrócił się do Lysandry.
- Wolno mi spytać czy Ryann jest w domu?
- Niestety, przykro mi Draco ale moja córka wyszła rano z .. – zawahała się lecz szybko dokończyła – przyjaciółką na spacer. Szczerze mówiąc powinny dawno wrócić lecz jeszcze ich nie ma.
- Może pójdę ich poszukać? – zaproponował chłopak.
- Dziękuję, ale nie ma takiej potrzeby. Jestem pewna, że nic im nie jest.
- Oczywiście. – odparł Dracon i ruszył w kierunku drzwi.
- Poczekaj na zewnątrz. Musimy omówić pewne sprawy. – odezwał się Lucjusz.
- Jak sobie życzysz, ojcze. – ostatnie słowo wypowiedziane przez chłopaka było tak pogardliwe, że mogło by się wydać wręcz prychnięciem. Młody Malfoy odwrócił się i usiadł na schodach pomiędzy wilkami, podczas gdy drzwi do salonu zamknęły się za Lysandrą.


***

    Z  lasu przy jeziorze wyszła młoda czarodziejka w towarzystwie swego wuja. Oboje byli uśmiechnięci, a jednocześnie zmęczeni. Włosy Ryann były potargane, a po ciele spływały kropelki potu. Jedną rękę schowała w kieszeni szortów, w drugiej natomiast trzymała sznur z przywiązanymi królikami. Syriusz, szedł lekko utykając, z marynarką przewieszoną przez jedno ramię oraz naręczem sznurów przewieszonym  przez drugie. Rękawy jego koszuli były podwinięte, a włosy przyklejały się do czoła.
- Bardzo Cię boli? – spytała Ry próbując ukryć rozbawienie.
- Da się przeżyć, ale następnym razem hamuj się dziewczyno. Mogłaś mi odgryźć nogę.
- Wiesz, że jeszcze nie do końca panuję nad zwierzęcymi odruchami. – obruszyła się dziewczyna.
W odpowiedzi usłyszała jedynie westchnienie i poczuła uścisk na ramieniu. W następnej chwili poczuła jak ziemia usuwa się  spod jej nóg i charakterystyczne szarpnięcie w okolicy pępka.
- Jak ja nienawidzę teleportacji. – wydusiła, gdy tylko poczuła grunt pod stopami.
- Czasami nie ma innego wyjścia. – odrzekł mężczyzna. Ryann odniosła wrażenie, że jej stan go bawi.
„Ahh rozumiem. Oto zemsta za pogryzienie mnie. Masz za swoje, czyż nie?” pomyślała, a czując jak wirowanie ustaje, przyspieszyła kroku.
- Shiro? – zagadał Łapa.
- Tak?
- Jesteś świadoma tego, że Twoja matka nas zabije?
- Dlaczego?
- Bo mieliśmy wrócić na obiad.
- Tak, wiem o tym. Ale dlaczego zabije nas? Jeśli już to tylko Ciebie. – odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się złośliwie.
- Słucham? – spytał Syriusz lekko zbity z tropu.
- Przecież to ty miałeś jakiś problem. Że niby chodzić nie możesz, krwawisz, noga Cię boli. Jakieś takie dyrdymały. – odpowiedziała Ry z niewinnym uśmiechem.
- Ty mała…
- Kochana bratanico, jesteś najwspanialszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkałem. Tak wiem.
Słysząc to Syriusz pokręcił tylko głową, rozbawiony i objął dziewczynę ramieniem.
- Brak mi słów. – powiedział i ruszył dalej.
W milczeniu przeszli przez bramę i sad. Gdy zaczęli zbliżać się do posiadłości, Ryann gwałtownie się zatrzymała i pociągnęła mężczyznę w stronę znajdujących się nieopodal krzaków. Wręcz brutalnie go w nie wepchnęła i przykucnęła obok. Zdezorientowany Syriusz syknął z bólu, gdy zraniona noga dotknęła ziemi i natychmiast spojrzał pytająco na bratanice.
- Co się sta… - próbował wydusić, ale dziewczyna zakryła mu usta ręką wskazując palcem na posiadłość. Syriusz spojrzał w tamtą stronę i natychmiast zrozumiał o co chodzi.
Na tarasowych schodach siedziała jakaś ciemna postać, którą można by pominąć na tle nocnej czerni gdyby nie platynowe włosy lśniące w świetle księżyca i światło z salonu, na którego tle rysowała się delikatnie sylwetka chłopaka.
- Draco Malfoy. – wyszeptał Syriusz.
- Tak. A jeśli on czeka tutaj, to znaczy, że jego ojciec jest w środku. Oni nie mogą Cię zobaczyć.
- Jestem tego świadom mała.
Ryann westchnęła i przewróciła oczami.
- Zostań tu. Pójdę sprawdzić o co chodzi. – powiedziała, a zanim mężczyzna zdążył zaprotestować, wstała z ziemi i ruszyła w stronę domu. Łapa przyglądał się jej, ukryty w zaroślach.
- Draco? – powiedziała Ry podchodząc do chłopaka.
- Ryann – zdziwił się ślizgon i zerwał na równe nogi.
- Co ty tutaj robisz… o tej porze?
- Uwierz, gdyby to zależało ode mnie, nie byłoby mnie tu. – powiedział chłopak ze znudzeniem w głosie, po czym zwrócił się w stronę salonu. Ryann podążyła za jego wzrokiem.
Odwrócony tyłem do nich stał Lucjusz Malfoy, który trzymał w ręku kopertą i zwinięty pergamin. Lysandra stała w pewnej odległości od niego. Jej twarz miała obojętny wyraz do momentu, kiedy Malfoy rzucił trzymane w ręku papiery na stolik, pomiędzy nimi. Nagle kobieta się zmartwiła, wręcz przestraszyła i spojrzała na leżącą przed nią kopertę. Podniosła wzrok i spojrzawszy w oczy Malfoya wypowiedziała krótkie słowo, kręcąc przecząco głową. W tym momencie Lucjusz uderzył laską o podłogę i zaczął gwałtownie gestykulować. Na twarzy Lysandry pojawiło się przerażenie, gdy mężczyzna postąpił krok na przód, zbliżając się do niej.  Ryann ruszyła w tamtą stronę lecz Draco złapał ją za ramię.
- Zostaw. -  powiedział patrząc jej w oczy, po czym odwrócił głowę w kierunku salonu. Dziewczyna zrobiła to samo.  Lucjusz krok po kroku zbliżał się do kobiety. Teraz jego ręce były opuszczone wzdłuż ciała i zaciśnięte, jedna w pięść, a druga na lasce, którą trzymał u boku. W momencie kiedy od Lysandry dzieliły go jakieś dwa metry, w pomieszczeniu rozbłysło żółte  światło. W następnej chwili Malfoy wyleciał w stronę okna i uderzywszy w nie, wylądował na tarasowych deskach. Dookoła posypały się kawałki szkła z rozbitej szyby. Na twarz mężczyzny wypłynęły czerwone strużki krwi, a on sam wyglądał jakby nie wiedział co się stało. Draco, Ryann i Lysandra jednocześnie odwrócili głowy i spojrzeli w głąb pokoju. W kącie, za kobietą, z uniesioną wysoko różdżką i twarzą wykrzywioną wściekłością stał Arcturus Yaxley, nadal celując w Malfoya.
- Powiem to raz i nie będę powtarzał. Wynoś się stąd! – wrzasnął zbliżając się do tarasu.
Oszołomiony Lucjusz, wsparty o Dracona, spojrzał najpierw na wycelowaną w niego różdżkę, potem na jej właściciela.
- To jeszcze nie koniec, Yaxley. Pożałujesz tego. – wyrzucił jadowitym tonem, a następnie zwrócił się do Lysandry – Zastanów się nad tym co powiedziałem. I miej oczy otwarte, bo nim się obejrzysz, może być za późno na wyjaśnienia.
Młody Malfoy, czując, że palce ojca zaciskają się na jego ramieniu, zwrócił się w stronę Ryann i przepraszającym tonem dodał:
 - Do zobaczenia. – po czym obydwoje zniknęli z cichym pyknięciem.
    Ry stała przez chwilę, nie do końca rozumiejąc co się właśnie stało. Przenosiła wzrok z matki na ojczyma i z powrotem.  Wydawało jej się, że świat na chwilę stracił barwy. Wydarzenia ostatnich chwil stanęły jej przed oczami w zwolnionym tempie, a ona nic z nich nie rozumiała. Jej spojrzenie odruchowo powędrowało do stolika, na którym leżał zwinięty pergamin. Koperty już nie było. Powoli, jakby w transie dziewczyna przeszła przez rozbite okno i rzuciła matce ukradkowe spojrzenie. Ta natomiast była oszołomiona. Wciąż spoglądała w miejsce, z którego przed chwilę zniknął Lucjusz Malfoy, jakby miała obawy, że ten zaraz wróci. A może to była nadzieja? Koło kobiety stał Arcturus. Jego różdżka schowana była za paskiem. Objął Lysandre ramieniem, a ona schowała twarz w jego rękawie. Ryann nie wiedziała co o tym myśleć. Nigdy nie widziała matki w takim stanie i nie potrafiła sobie wyobrazić, co powiedział jej Malfoy, że do tego doprowadził. W tym momencie szczerze go nienawidziła. Podniosła zwitek pergaminu i rozłożyła go w ręku. Jej oczom ukazała się ruchoma, czarno-biała fotografia. Przerażona spojrzała matce w oczy.
- Syriusz Black…
- …Poszukiwany… - dopowiedziała Lysandra
- …Nawet wśród śmierciożerców. – dokończył stojący przy oknie Łapa.
Jego oczy pałały gniewem.
- Przeklęty Malfoy! Jestem pewny, że to jego sprawka! – wrzasnął mężczyzna wchodząc do salonu.
- Utykasz. – zauważyła matka Ryann.
- To nic takiego. Twoja córka ma ostre zęby jeśli chce. – odpowiedział lekceważąco machając ręką i pozwalając sobie na blady uśmiech. Podszedł i zabrał pergamin z rąk Shiro, po czym wrzucił go do kominka i różdżką rozpalił ogień.
- Nie raz byłem poszukiwany i nie dwa. Jestem wystarczająco inteligentny by  uciec przed dementorami.  Wielki pan Malfoy nie robi na mnie większego wrażenia.
- Nie martwi Cie to? Byłeś poszukiwany przez ministerstwo, ale śmierciożercy, mugole. Nie będziesz mógł się nigdzie ruszyć. – zaoponowała Ryann zmartwionym głosem.
- Mała, póki co nie znaleźli  jeszcze sposobu, którym mogliby utrzymać mnie w jednym miejscu. – zwrócił się Łapa do bratanicy. – Koniec tematu. To nie czas na smutki.  Jutro jest wielki dzień. – powiedział podchodząc do Lysandry i kładąc rękę na jej ramieniu w pocieszającym geście. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
- Wielki dzień? O czym Ty mówisz? – spytała zdezorientowana piętnastolatka.
- Jak to o czym? Przecież  jutro są mistrzostwa quidditcha głuptasie. – odezwała się Estera.
Teraz spojrzenie wszystkich spoczęło na niej.
- Esti, skąd Ty się tu wzięłaś? – spytała zdezorientowana Ryann przenosząc wzrok to na rodziców, to znów na siostrę.
- Ważniejsze pytanie to, oszalałeś Syriuszu? – spytał zaskoczony Arcturus. – Po tym co tu się właśnie stało. Po tym ogłoszeniu, które grzecznie zdecydowałeś się umieścić w płomieniach, chcesz pokazać się na publicznej imprezie? Jak Ty sobie to wyobrażasz?
- Tego jeszcze nie wiem, ale nie mam zamiaru przepuścić takiego wydarzenia przez jakiś kawałek pergaminu. – odpowiedział beztrosko Syriusz.
- Dziewczynki, idźcie na górę i spakujcie najpotrzebniejsze rzeczy. – zakomenderowała Lysandra.
- Ty się na to zgodzisz? – zdziwił się jej mąż.
- A mam inne wyjście? Jeśli odwiedziesz go od tego pomysłu, to proszę bardzo. Wiesz, że byłby zdolny pójść tam nawet sam gdybym się nie zgodziła, a ja wole mieć na niego oko. Kto wie co mu strzeli do tego inteligentnego łba – nacisk jaki położyła na przedostatnie słowo, wywołał niewinny uśmiech na twarzy Syriusza.
Arcturus pokręcił tylko zrezygnowany głową  i ruszył w stronę schodów, trzymając za rękę skaczącą radośnie Esterę. Ryann szła za nimi.
- Ry? – zagadnął Łapa na co dziewczyna odwróciła się w jego stronę. – Pamiętaj, że musimy wcześnie wstać. – zaśmiał się, na co w odpowiedzi, dziewczyna obdarzyła go złośliwym uśmiechem.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł Syriuszu.  – odezwała się Lysandra, gdy zostali sami.
Mężczyzna podszedł do niej i objął ja w pasie.
- Cóż moja droga. Chociaż raz w życiu trzeba zrobić coś niewłaściwego i Ty wiesz o tym najlepiej.
____________________________________________________________
Na początku chciałabym przeprosić, za to, że tyle musieliście na niego czekać, ale oto jest drugi rozdział. Troszkę krótszy od pierwszego, no ale jakoś tak wyszło. Dziękuję wszystkim, którzy skomentowali poprzedni post. Podnieśliście mnie na duchu :*
Ten rozdział ma już trochę większe znaczenie dla historii, ale tego się później dowiecie. Mam nadzieję, że się spodoba. Czytajcie i komentujcie. :*
~Ryann Black

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Jestem ciekawa, co się stanie na mistrzostwach. Czekam na następny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam na ten blog przez przypadek i muszę stwierdzić, że masz dużego plusa za tematykę, styl, ale minusa też... dlaczego to takie krótkie? Ja się zaczynam wczuwać a tu rozdział się kończy... nie lubię tego :( Liczę na to, że kolejny będzie dłuższy poza tym zastanawiam się co też wydarzy się w kolejnym rozdziale :) Pozdrawiam i życzę weny, a jeżeli znajdziesz chęci i czas wolny to zapraszam do mnie, a jeżeli nie to chociaż poinformuj mnie o nowym rozdziale :)
    http://broken-heart-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, faktycznie ten rozdział był krótki, ale to tylko dlatego, że na mistrzostwa chciałam poświęcić osobną notkę. Następny będzie dłuższy :) Z chęcią zajrzę na Twojego bloga :)

      Usuń
  3. Przeglądałam blogowe katalogi i trafiłam tutaj i coś czuję, że zostanę na dłużej :) świetny rozdział a fragment z powrotem na obiad i czyja to wina rozłożył mnie na łopatki :D
    Będę wdzięczna jeśli powiadomisz mnie o następnym rozdziale i oczywiście dodaje Cię do linków u siebie [ http://wybranka-cienia.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, źe Ci się spodobało. Co do rozmowy tych dwojga to oowiem szczerze, że bardzo zależało mi na tym by była ona luźna i swobodna. Myślę, że mi się to udało. Oczywiście poinformuję Cię o nowym rozdziale i z chęcią wpadnę do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuhuhuh ale się dzieje ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahah XD Kolejny! I jest w końcu akcja między Lysandrą i Syriuszkiem <3 Na to czekałam <3

    OdpowiedzUsuń