Uwaga!

wtorek, 17 września 2013

Rozdział IV - W plątaninie uczuć



 Oto rozdział IV... Jak widać wcześniej, a to z powodu szczególnej okazji.
Dzisiaj urodziny obchodzi Maja i to właśnie jej dedykuję ten rozdział. 
Wszystkiego najlepszego Łosiek, spełnienia marzeń, no i po prostu... Sto lat :***


     Koła pociągu toczyły się rytmicznie po torach. Ryann siedziała w pustym przedziale i tępym wzrokiem wpatrywała się w okno. Wydarzenia ostatnich dni złożyły na niej swoje piętno. Oczy miała lekko podkrążone, włosy, jakby delikatnie zmatowiały, a oczy straciły swój blask. Dlaczego to wszystko tak na nią działało? Na peronie widziała wielu czarodziejów, którzy wyglądali, jakby nic nie wiedzieli albo udawali, że nie wiedzą o zdarzeniu na mistrzostwach. Ona niestety wiedziała, aż za dużo i to bolało ją najbardziej. Była w to zamieszana chociaż wcale się o to nie prosiła. Wszystko działo się w takim tempie, że traciła kontrolę nad własnym życiem. Bezwładnie uciekało jej ono przez palce i z każdą chwilą bezpowrotnie traciła go coraz więcej. Nie umiała się nim w pełni cieszyć, a przecież tak tego chciała. Po policzkach popłynęło jej kilka łez, ale szybko obtarła je rękawem koszuli i podciągnęła kolana obejmując je ramionami. Nie może się rozklejać. Nie tu, nie w pociągu, nie teraz. Kiedy dojedzie do Hogwartu i znajdzie się w bezpiecznym łóżku, w dormitorium, wśród ciszy i ciemności, wtedy będzie się mogła nad sobą rozczulać. Teraz musi być silna i nie może pokazać jak bardzo się boi tego, co się z nią dzieje i co będzie się działo później. Do rzeczywistości przywrócił ją dźwięk pukania, a później rozsuwanych drzwi. Pod pretekstem przeczesania włosów podniosła ręce i otarła pojedyncze łzy z policzków. Estera nie może zobaczyć, że płacze. Jednak to nie była mała.
    Do przedziału wszedł Draco Malfoy z tym swoim ślizgońskim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Spojrzał na jej bladą twarz i zmarszczył brwi.
- Wszystko w porządku Ry? – spytał kładąc kufer na półce. Nadal ją obserwował.
- Tak, wszystko ok. – skłamała.
Jedyne na co liczyła to to, że on niczego nie zauważy. Myliła się. Chłopak był zbyt dobrym obserwatorem, by dać się tak łatwo zwieść. Jednym ruchem zaciągnął zasłony na drzwiach. Usiadł koło dziewczyny i złapał ją za ręce, jednocześnie patrząc głęboko w oczy. Były naprawdę piękne. Ryann przez chwilę wytrzymała jego spojrzenie, po czym wbiła wzrok w swoje palce, które teraz spoczywały w jego delikatnym uścisku. Oczy znów ją zapiekły. „Uspokój się” pomyślała „ Nie możesz być taka słaba. Nie przy nim. Wystarczająco się już nacierpiał”.  Uparcie przyglądała się swoim dłoniom próbując opanować łzy i modląc się, by nie popłynęły. Nigdy wcześniej jej się to nie przydarzyło. Zawsze była twarda i umiała sobie radzić z większością rzeczy. Nie czuła się tak rozbita i zdołowana jak teraz. Chciała, żeby ślizgon z nią został, wspierał i pocieszał, a jednocześnie miała wielką nadzieję, że chłopak ją puści, odsunie się i pozwoli pogrążyć się we własnych myślach. On jednak się nie poddał i uniósł jej podbródek, jednocześnie zmuszając, by na niego spojrzała.
- Co się dzieję? – spytał szeptem
W jego oczach czaił się smutek. Nie wiedziała co było gorsze, gdy były smutne, czy obojętne. Jedyne czego była pewna to to, że nie ma ochoty z nikim rozmawiać o swoim problemie. Nawet z nim. Przymknęła powieki na kilka sekund i poczuła jak umykają spod nich łzy. „Cholera. Cholera. Cholera” usłyszała w myślach. Odważyła się spojrzeć na chłopaka. Teraz na całej jego twarzy malował się smutek. „ Przestań. Uspokój się do cholery” krzyczał głosik w jej głowie, ale to nic nie dawało. Nagle poczuła dłoń na swoim policzku. Malfoy kciukiem ocierał jej łzy wciąż patrząc w oczy. Cholera! Dlaczego tak bardzo mu się podobały?
- Przepraszam Draco, ale chyba nie chce o tym rozmawiać – wyszeptała.
Chłopak nic nie powiedział. Zamiast tego kiwnął delikatnie głową, dając znak, że rozumie i nie będzie naciskał. Ryann uśmiechnęła się do niego blado. Miała ochotę  odwrócić wzrok, spojrzeć za okno, na strugi deszczu i przetaczający się w oddali krajobraz, jednak coś ją powstrzymywało.  Miała wrażenie, że powietrze w przedziale stało się gęstsze, a jej płuca nie funkcjonowały poprawnie. Serce gwałtownie przyspieszyło, a z oczu przestały płynąc łzy. Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiego uczucia, ale było ono na swój sposób przyjemne. Zimna ręka Dracona nienaturalnie grzała jej skórę, a jego oczy zaczęły dziwnie błyszczeć. Ciszę, która zapadła, raz po raz przerywał grzmot pioruna gdzieś w oddali. Ślizgon przesunął opuszkami palców po jej policzku i delikatnie uniósł podbródek do góry. Teraz ich twarze znajdowały się dokładnie naprzeciw siebie. Ry miała wrażenie, że z każdą sekundą są coraz bliżej i choć wiedziała, że to nie powinno się dziać, nie zrobiła nic by powstrzymać chłopaka. Potrzebowała jego bliskości. Była pewna, że on o tym wie. Gdy dzieliły ich centymetry, złapała wolną ręką za jego koszulę i przyciągnęła delikatnie. Ich czoła się zetknęły, a jedyne co słyszeli to własne, przyspieszone oddechy. Draco zawahał się na chwilę i zamknął oczy. To nie mogło się dziać.
     Następne wydarzenia całkowicie zepsuły nastrój panujący między dwójką ślizgonów. W jednej chwili usłyszeli głośny śmiech na korytarzu i odskoczyli od siebie jak poparzeni. Ryann puściła koszulę Dracona, a on zabrała rękę z jej twarzy i odsunął się na bezpieczną odległość. Do przedziału wpadła czwórka roześmianych czarodziejów. Niska blondynka rzuciła się na Ryann bez uprzedzenia.
- Ry! Jak ja się za Tobą stęskniłam – krzyknęła mocno przytulając przyjaciółkę.
- He... hej Maya - wydusiła niebieskooka. Dziewczyna  ściskała ją z taką siłą, że ledwo mogła oddychać.
- Ej uspokój sie mała. Daj jej odetchnąć - odezwał sie wysoki brunet i odciągnął dziewczynę od Ryann.
- Powiedziałam żebyś przestał nazywać mnie małą, idioto! – krzyknęła wyrywając się chłopakowi i uderzając go w ramię, na co ten posłał jej przymilny uśmiech.
- Jak się masz Shiro. Dawno się nie widzieliśmy – zwrócił się do piętnastolatki.
Ta  w odpowiedzi skinęła mu głową.
- Charlotte, tak dawno się nie widziałyśmy – powiedziała i wstała, by przywitać się z dziewczyną, która przyszła razem z Mają.
- Bardzo. Cieszę się, że znów się spotykamy – powiedziała szczupła dziewczyna stojąca koło drzwi.  Zaraz obok stał czarnowłosy chłopak  i uśmiechał się przyjaźnie.
- Ciebie też miło widzieć Theo –przywitała się  Ry puszczając przyjaciółkę.
Chłopak skinął jej na przywitanie, po czym zajął wolne miejsce obok Dracona, który wpatrywał się we wszystkich ze śmiechem. W całym tym  rozgardiaszu, jak gdyby nigdy nic, zmienił miejsce tak, że teraz siedział przy oknie naprzeciw Ryann.
- Smoku! – rozległ się krzyk i coś dużego upadło na Malfoya.
- Diable! Cześć, ale zejdź już ze mnie Blaise – wychrypiał próbując zepchnąć z siebie bruneta.
- Oj, sorry stary – odpowiedział Zabini i usiadł koło Ryann.
Teraz na środku stały Charlotte i Maja. Obie spojrzały po sobie, a później na siedzenia. W pewnym momencie Theo złapał Char za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, sprawiając, że ta wylądowała na nim. Wszyscy zaśmiali się cicho, a zdezorientowana dziewczyna usiadła chłopakowi na kolanach i oparła głowę o jego ramię. Zrezygnowana Maja rozsiadła się koło Blaisea i obrzuciła go buntowniczym spojrzeniem. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i objął ją ramieniem.
    Gdy emocje opadły Ryann podciągnęła kolana do góry i rozejrzała się po wszystkich. Żadne z nich nie zmieniło się przez te dwa miesiące. Theodor Nott, przybrany brat Mai, piętnastoletni ślizgon, jak zawsze powalająco przystojny. Wysoki szatyn o ciemnym spojrzeniu i dość specyficznej fryzurze. Na jego kolanach Charlotte  Le Freight. Krukonka, pół willa o bladej cerze i głębokich,  niebieskich  oczach. Jej twarz okalała aureola brązowych włosów. Była wysoka, szczupła  i naprawdę ładna. Po przeciwnej stronie siedziała Maya Signer. Niska blondynka z Domu Węża o niezidentyfikowanym kolorze oczu. Uroku dodawały jej loczki, które kłębiły się na całej głowie. Tuż obok siedział Blaise Zabini. Dobrze zbudowany, blady brunet o niebieskich oczach. Jeden z trójki ślizgońskich bogów, do której zaliczali się również Draco i Nott.  Dość zabawnie wyglądał w zestawieniu z tą  małą blondyneczką, która siedziała u jego boku, ale najważniejsze, że ją kochał. Ry nie potrafiła sobie wyobrazić, co by bez nich zrobiła. Byli jej najlepszymi przyjaciółmi, chociaż nie wszyscy byli z tego samego domu, i naprawdę jej na nich zależało.
    Zapadła głucha cisza, a spojrzenie czarnowłosej skierowało się na Dracona. Zlustrowała go całego i na dłuższą chwilę zatrzymała się na jego twarzy. Usta i oczy. Te dwie rzeczy najbardziej przyciągały jej uwagę. Nie potrafiła zrozumieć, co ma takiego w sobie, że ona nie może oderwać od niego wzroku. Cholera! Przecież on jest tylko jej kuzynem. Nikim więcej. Zawsze ją wspiera i nigdy na nic nie naciska. On wie, że gdy będzie chciała, powie mu o wszystkim. Rozumie ją, jak nikt inny i zawsze może na niego liczyć. Nagle chłopak zauważył, że Ry mu się przygląda i posłał jej blady, ledwo zauważalny uśmiech. Zdezorientowana zarumieniła się lekko i odwróciła głowę w stronę okna. Nie chciała oglądać smutku w jego oczach. Wiedziała, że tak jak ona sama, on też przeżywa sytuację sprzed paru chwil. Sytuację, do której ona dopuściła, chociaż wcale nie powinna. Zawsze podchodziła do wszystkiego z dystansem i znała odpowiednie granice, na których stawiała mury nie do przebicia. Jednym z takich był związek i dawanie nadziei na coś, co nigdy nie mogło się stać. Wiedziała, że Draco zna jej uczucia i poglądy, ale pomimo to, nie mogła sobie wybaczyć, że w tamtej chwili jeden z jej najsolidniejszych murów po prostu upadł.
- Jak Ci minęły wakacje Smoku? Ile panienek wyrwałeś, bo u mnie to szkoda liczyć – przerwał ciszę Blaise i natychmiast zarobił od Mai mordercze spojrzenie.
- Jesteś idiotą, Zabini – burknęła blondynka i odwróciła się do niego plecami.
- Ej, mała, nie obrażaj się – rzekł brunet przepraszającym tonem, po czym uświadomił sobie swój błąd. Ledwo zdążył uchylić się przed ciosem w twarz, a następny trafił go w brzuch. Chłopak zgiął się w pół, a jego twarz wykrzywił ból. W przedziale rozległ się śmiech.
- Dosyć tego kretynie – zabrzmiał oburzony głos Mai, która w następnej chwili wyszła na korytarz. Blaise natychmiast zerwał się z miejsca i pobiegł za nią.
- Oj biedny chłopak – odezwała się Char opierając się wygodniej o Notta.
- Blaise nie jest taki słaby, Choco – sprostował Malfoy, a Theo pokiwał głową.
- Zobaczycie. Za chwilę wrócą tu razem cali w skowronkach.
- Chyba nie znacie Mai, chłopaki – zaprotestowała brązowowłosa – Dobrze będzie, jeśli ona w ogóle pozwoli mu tutaj wrócić.
Ryann uśmiechnęła się pod nosem.
- Cała Maya – dodała.
- Racja. Dobrze, że Ty nie masz takich humorów – zwrócił się Theo do swojej dziewczyny.
- Chcesz mi powiedzieć, że gdybym się na Ciebie zezłościła to nie próbowałbyś mnie przepraszać? – odpowiedziała krukonka.
Draco ze śmiechem na ustach przyglądał się tej wymianie zdań.
- Nie o to mi chodziło. Z resztą nie masz powodu.
- Wiesz, wszystko jest możliwe – uniosła brwi dziewczyna, na co chłopak tylko się zaśmiał. Przyłożył jej dłoń do swoich warg, by po chwili odszukać jej usta i złożyć na nich delikatny pocałunek. Ryann poczuła jak coś ściska ją w środku i odruchowo spojrzała na Dracona. Ku  jej zaskoczeniu on również na nią patrzył. Poderwała się z miejsca. Nie mogła znieść widoku tych smutnych, a zarazem obojętnych oczu. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Niedługo dojedziemy. Idę poszukać siostry.
- Pójdę z Tobą – Draco już się podnosił.
- Nie. Idę sama. – odpowiedziała lodowatym tonem, po czym wyszła z przedziału trzaskając drzwiami.


 ---

   
     Znalezienie Estery nie było dla niej szczególnym wyzwaniem. Mała stała na środku wagonu, otoczona grupą koleżanek. Ry uśmiechnęła się pod nosem. „ Ona zawsze zjednywała sobie ludzi” pomyślała i podeszła bliżej. Gdy tylko została zauważona koleżanki przestały mieć znaczenie. Esti pożegnała się z nimi i podążyła za siostrą.
    Gdy piętnastolatka wyszła z przedziału, na dworze było już dość ciemno. Teraz włóczyła się bez sensu po wagonach. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała wrócić do przyjaciół, ale nie miała na to najmniejszej ochoty. Szła unosząc dumnie głowę i z pogardą patrzyła na Lwiątka, które z przerażenie ustępowały jej z drogi. Kochała to uczucie wyższości, zwłaszcza wobec Gryfonów. Dzięki temu nikt nie znal jej prawdziwych uczuć, co w tym momencie, było bardzo na rękę. Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył strach w jej oczach i lęk przed tym, co sie z nią dzieje. Bała sie uczuć, które  nią targały. Przez cale życie była zimną arystokratka, która nie wiedziała, co to strach. Teraz czuła wręcz przerażenie. Nie umiała pohamować łez bezsilności, które coraz częściej cisnęły jej sie do oczu. Cały czas zastanawiała się, dlaczego akurat ona musi mieć związek z tym wszystkim, co działo sie dookoła. Dlaczego nie mogła mieć normalnego życia, bez przeszkód i problemów? Czy nie może jak inne arystokratki łazić po sklepach i podejmować decyzji wagi koloru sukienki na wieczór? Nie, ona oczywiście musi decydować o życiu lub śmierci. „Cudownie” usłyszała w głowie „Dziś na kolacje wybieramy sie do lokalu: Zginiesz marnie”. Była świadoma tego, że zaczyna dramatyzować, ale nie potrafiła nic poradzić na to, co czuła. Potrząsnęła lekko głową próbując pozbyć sie tych myśli i skierować je na inny tor, lecz szybko tego pożałowała. Przed oczami ujrzała smutne, a zarazem obojętne, szare tęczówki. Ta wizja bolała jeszcze bardziej. Myśl o tym, że zraniła człowieka, na którym tak bardzo jej zależało kłuła jak najostrzejszy nóż. Wiedziała, że nie będzie potrafiła z nim dzisiaj rozmawiać. Atmosfera była zbyt napięta i nie miała pojęcia, jak długo taka zostanie. Jedyne czego pragnęła to czas, by na nowo móc ustawić mur i nie dopuścić do jego ponownego upadku. Spojrzała na swoje palce i westchnęła. Wciąż czuła na nich uścisk zimnej dłoni Dracona. Serce znowu ją zakłuło, a w gardle poczuła ścisk. Oczy znowu zaczęły ją piec, ale zwinęła dłonie w pięści i zacisnęła zęby. Nie pozwoliła, by łzy popłynęły. Nie tu, nie teraz. Wkrótce będzie w Hogwarcie, w dormitorium, gdzie będzie mogła się nad sobą użalać. Zatrzymała się i odwróciła w stronę okna, spoglądając w ciemność. Przywołała w myślach obraz pięknych, brązowych oczu i uśmiech zagościł na jej twarzy. Teraz to one były głównym powodem jej radości. Błysk, który ujrzała po mistrzostwach powracał we wszystkich snach. Co noc szukała tego spojrzenia w nadziei, że ujrzy je między gałęziami drzew, wśród polnej trawy, kwiatów na łące lub nieprzeniknionej ciemności. Nigdy się nie zawiodła. Zawsze budziła się z uśmiechem na ustach, szczęśliwa, że może oglądać te czekoladowe oczy. Tak wiele emocji nosiła w sobie. Strach o przyszłość, przerażenie o teraźniejszość. Lęk przed rozmową z Draconem, a jednocześnie wielkie szczęście.
    Wytężyła wzrok i zaczęła przyglądać się górą za oknem, gdy nagle w całym wagonie zaczęła rozchodzić się dziwna, ciemna mgła. Ryann skrzywiła się, gdy ta ją dopadła i uchyliła szerzej okno. „Cholerni  Weasleye. To na pewno ich sprawka” pomyślała i zasłoniła usta. Machała ręką, by zobaczyć, jak kilka sekund później czarna chmura zaczęła opadać. Dziewczyna poczuła jak coś koło niej przebiega. Ledwo udało jej sie utrzymać na nogach, gdy drugi przedmiot uderzył ja w bok, w wyniku czego upadła na wyciągniętą rękę. Ból przeszył jej ramię. Skrzywiła sie i szybko odwróciła głowę. Jakiś kretyn z czerwono - złotym szalikiem na szyi właśnie znikał w kolejnym wagonie. "Zabije tych popapranych Gryfiaków" pomyślała i z bólem podniosła sie z ziemi.
     Idąc do przedziału rozmasowywała bolący nadgarstek. Choć pulsował niemiłosiernie, wiedziała, że nie jest złamany. Miała w tym juz pewną wprawę i zdawała sobie sprawę, na co zwracać uwagę w takich sytuacjach. Po pierwsze, miejsce, w którym odczuwała ból nie było spuchnięte. Po drugie, mogła swobodnie ruszać ręką, a cierpienie nie narastało. Po trzecie, z reki nie wystawała żadna kość. Po szybkiej ocenie swojego stanu zauważyła, że jest na miejscu. Notta i Choco już nie było, a Draco siedział odwrócony twarzą do okna. Miał na sobie szkolna szatę. Ry przystanęła na moment, wzięła parę głębokich oddechów i przekroczyła próg.
- Długo Cię nie było – usłyszała zimny glos i spojrzała w jego stronę. Miał na sobie tę maskę obojętności, którą nosił przez poprzednie trzy lata. Nie patrzył na nią, ale nie została mu dłużna. Odwróciła głowę i zajęła sie wyciąganiem szaty z kufra.
-  Nie muszę Ci sie ze wszystkiego tłumaczyć, panie Malfoy - odpowiedziała tak samo szorstkim tonem. Wiedziała, że zaczął ją obserwować. Z twarzą wykrzywioną bólem, wspięła sie na palce i wyciągnęła ręce w stronę kufra. Po kilku minutach walki za zamkiem postanowiła po prostu ustać na kanapie. Jednak, gdy zrobiła krok w tył napotkała przeszkodę. Stanęła twarzą w twarz z chłopakiem i jego szarymi tęczówkami.
- Pomogę Ci. – usłyszała. Choć szeptał jego ton nadal był obojętny.
- Nie potrzebuję Twojej pomocy – powiedziała i odwróciła się od niego, wyciągając ręce w stronę bagażu.
Ślizgon złapał ją za nadgarstek i odwrócił twarzą do siebie.
- Nalegam. – wypowiedział, znów patrząc jej w oczy. Nie potrafiła wyczytać nic z jego spojrzenia.
„ Nie tym razem” pomyślała i zrobiła krok w tył. Draco zrozumiał swój błąd i puścił jej rękę. Ry przygryzła wargę czując ból promieniujący do ramienia. Chłopak to zauważył.
- Wszystko ok.? – spytał bez cienia jakichkolwiek emocji.
- Tak, jest w porządku – odpowiedziała, a widząc, że chce coś powiedzieć dodała –Ściągniesz ten kufer czy nie?
Młody Malfoy bez słowa zdjął bagaż z półki i położył go na siedzeniu. W następnej chwili Ry wyjęła z niego szatę i znowu wylądował na swoim miejscu.
- Ryann.. – zaczął chłopak stając za nią i kładąc jej dłonie na ramiona.
- Muszę się przebrać. Wyjdź – przerwała mu dziewczyna.
- Musimy porozmawiać – złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Spiorunowała go wzrokiem, ale to nic nie dało. Nie potrafiła stwierdzić, w którym momencie atmosfera między nimi zrobiła się taka napięta.
- Dobrze, więc znajdę sobie jakiś pusty przedział. – powiedziała wciąż patrząc mu w oczy. Mogli mierzyć się tak całą wieczność, ale dziewczyna wyrwała rękę i otworzyła drzwi. Chłopak nie dał za wygraną i zamknął je jednym szarpnięciem. Zbliżył się do ślizgonki,  ale ta od razu go odepchnęła i znowu otworzyła przedział. Draco złapał ją za rękę, gdy stawiała krok.
- Zostań. Ja pójdę – powiedział i wyminąwszy ją, wyszedł na korytarz.
Ryann przez chwilę patrzyła za nim, po czym zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Zapowiadał się naprawdę ciężki wieczór.



***


    Biegł najszybciej jak potrafił.  W parę sekund minął pół pociągu próbując złapać gówniarza, który ukradła mu prototyp najnowszego wynalazku Weasleyów. „Cholerni Ślizgoni. Nogi mu powyrywam” wrzasnął w myślach i przyspieszył. Może nie byłby tak zdenerwowany, gdyby chodziło o coś innego, ale Peruwiański Proszek Natychmiastowej ciemności był nowym odkryciem, które jeden z bliźniaków dał mu na przechowanie. Ten drugoklasista nawet nie wiedział w co się pakuje. Zwinął pierwszą rzecz, która wpadła mu w ręce, nie zdając sobie sprawy jak bardzo może być niebezpieczna. Szczerze mówiąc sam bał się jej dotykać. Nie wiedział co z nią nie tak, ale nie chciał wylądować u Św. Munga. Właśnie dlatego leciał przez cały pociąg próbując złapać tą kanalię. Nie bał się o jego życie. Jeśli coś się stanie, to niech zdycha, ale w tym pociągu byli Gryfoni, ludzie, którzy są jego przyjaciółmi i nie chciał ryzykować.
     Wbiegał właśnie do kolejnego wagonu, gdy zauważył, że otacza go coraz gęstsza, czarna mgła.  „Cholera!” pomyślał i rzucił się do przodu. Nagle poczuł, że w coś uderza, jednak nie miał czasu się zatrzymywać. Rzucił tylko krótkie spojrzenie w tył. Jedyne co zobaczył nim skręcił to długie, czarne włosy. Po chwili zniknęły mu z pola widzenia.
    Ślizgona znalazł w następnym wagonie. Dzieciak opierał się o ścianę i trzymał za prawy nadgarstek. Całą twarz miał zalaną łzami, które skapywały na czerwoną, drżącą i spuchniętą rękę. „Tak jak myślałem. To świństwo go poparzyło.” Podszedł do chłopaka i kucnął koło niego.
- Mówiłem żebyś trzymał łapy przy sobie. – warknął i złapał go za rękaw. – Idziemy.
- Co? Dokąd? – przeraził się ślizgon. 
- Ktoś musi to obejrzeć, matole – wywrócił oczami i podniósł się z ziemi – A, zapomniałbym – dodał i wyciągnął rękę. Dzieciak posłusznie oddał mu woreczek.  Gryfon zajrzał do środka. Brakowało jednego kamyka. Wrzucił saszetkę do kieszeni szaty. Złapał młodego za rękaw i pociągnął w stronę pierwszych wagonów. Nie interesowało go, że to ślizgon. W końcu miał tylko dwanaście lat, a na dodatek ryczał jak niemowlak. Westchnął i spojrzał w okno. Zapowiadał się naprawdę ciężki wieczór.
___________________________________________________________
Rozdział średniej długości, a to dlatego że został podzielony i rozbity na dwa (nad drugim pracuję) z tego względu, że byłby po prostu za długi ^^. Przyznam szczerze, że jest to jeden z moich dwóch ulubionych rozdziałów jak do tej pory. Nie mówię tu o ortografii, stylu itd, ale o samej akcji. Mam nadzieję, że Wam również się spodobał. Dziękuję wszystkim, którzy mnie czytają, a jeszcze bardziej tym, którzy komentują. Naprawdę, dajecie mi poczucie, że jednak tworzę coś, chociaż odrobinkę, dobrego. :*
Chciałabym również podziękować moim kochanym: Majek i Choco, bez których pomocy i charakterów, nie powstały by postacie. <3
Pozdrawiam i do następnego rozdziału.
~Ryann Black

12 komentarzy:

  1. No prawie coś by między nimi wyszło a tu trach... ale czytając dalej może to i dobrze, że nic nie było. Dopiero dziewczyna czułaby się... źle. Nie dziwie się reakcji Mayi, po takim tekście to chyba mało która dziewczyna siedziałaby spokojnie. Taaa ale pan D. mnie wkurzył... wrr

    Pozdrawiam
    [http://wybranka-cienia.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, relacja między Mayą a Diabłem jest skomplikowana. A co do wyrzutów Ry... to dopiero początek :)

      Usuń
  2. Draco <3 i wszystko jasne :) dobrze, że nic się nie stało (chodzi mi teraz o peruwiański proszek w drugiej części rozdziału. Ślizgoni nawet mali są niezwykle denerwujący. Mógł go wyrzucić z tego pociągu... nie no żartuję :) Czekam na kolejny rozdział nie wątpię, że będzie ciekawy tym bardziej jeżeli to druga część tego :)
    Przy okazji chciałabym Cię zaprosić do mnie na nowy rozdział ;) Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się spodobał. Kolejny jest chyba na takim samym poziomie jeśli chodzi o akcję, ale tego dowiesz się juź wkrótce :)

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział, faktycznie dużo się dzieje :D Draco z dobrym serduszkiem, jejciu, jak ja to kocham <3 Szczególnie, że nie traci przy tym swojego ślizgońskiego charakteru :) Lubię, kiedy przedstawia się tych "złych" w jakimś lepszym świetle :)
    Widzę, że coś poważniejszego kroi się między Ryann, a Draco - i bardzo fajnie :3 Swoją drogą, naprawdę ciężko zastanawiam się kim jest ów tajemniczy Gryfon...
    Czekam na kolejny rozdział : D A ten bardzo mi się podobał :)
    Dziękuję za komentarz u mnie :D
    Pozdrawiam
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. Fajnie również, że podoba Ci się mój Draco. Nie chciałam, żeby jego nastawienie do Ry było takie jak do innych i stąd właśnie takie zmiany. Co do Gryfona to sytuacja wyjaśni się już w następnym rozdziale więc jeszcze trochę cierpliwości. :) mam nadzieję, że nie będziesz zawiedzona.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział jest sto razy lepszy od poprzedniego. Świetnie opisałaś uczucia Ryann. Jestem ciekawa, którą stronę wybierze, Voldemorta czy Zakonu. Z jednej strony nie jest zła, ale z drugiej boi się o życie swoje i rodziny... Uwielbiam Twojego Dracona, który jest o wiele bardziej ludzki od tego kanonicznego. No i jego relacje z Ry. Jest jeszcze tajemniczy Gryfon, który wyraźnie spodobał się Ryann. Akcja robi się coraz ciekawsza. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Którą stronę wybierze? Okaże się później. Co do Dracona to cieszę się, że Ci się podoba. Jeśli chodzi o Gryfona to moge jedynie powiedzieć, że wszystko wyjaśni się już wkrótce. Mam nadzieję, że nie będziesz nim zawiedziona.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. ciekawe : ) + zapraszam do mnie http://opiisyyx3.blogspot.com/ dużo opisów :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż Maje to już chyba tak mają, że mają taki temperament, czyż nie?;p Ryjek mi się śmieje cały czas jak czytam twoje opowiadanie <3. Uhuhuhuhu jaka scena z Draconem soł eksajted XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooooo <3 Czytam to już po raz kolejny XD wiesz, rozdziału z dedykacją dla mnie bym nie pominęła ^^ A, że kazałaś mi przeczytać wszystko jeszcze raz i DO KOŃCA to stwierdzam iż skomentuję każdy rozdział i zrobię Ci spam <3
    Dziękuję jeszcze raz i lecem czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahhh, no i oczywiście w końcu pojawił się mój ukochany Blaisik <3 i Theo <3

    OdpowiedzUsuń